- Jesteś niczym. Złapię cię i zabiję jak robaka- rozbrzmiewał w tunelu czyjś władczy głos, a Kath znów biegła znów uciekała, ale to było coraz bliżej. Już ją miało kiedy...
-Aaa!- Wrzasnęła Kath, zrywając się na równe nogi. Była cała spocona, jeśli to nie była iluzja, bo nie była pewna czy dusza może być spocona.
- Cholera, znowu!- jęknął Damon podnosząc się na łokciach i spoglądając na Kath.
- No własnie?- dołączyła się Rebekah, ale tym razem Katherine nie była zła jej kąśliwymi uwagami. Byli w tej cholernej próżni już przeszło tydzień, a od śmierci Caspiana, czyli jakichś sześciu dni, Kath co noc miała koszmary i nieumyślnie budziła resztę swoimi nocnymi krzykami.
- Przepraszam- bąknęła Kath i znów się położyła, ale tym razem nie miała zamiaru dziś zasypiać.
- Tak, to znów to samo- odpowiedziała.- Czuję, ze muszę z tym coś zrobić, że to mi daje do zrozumienia, że... że to ja muszę coś zrobić, żeby nas stąd wydostać. Że to ja powinnam coś zrobić. Tylko nie wiem co.
Na chwilę nastała cisza, którą zakłócały tylko równomierne oddechy Kateriny i Damona. To co działo się z Kath było dla niej nie do zniesienia. To było po prostu okropne. To ją nawiedzało, nie pozwalało zagłębić się w myślach. Tak jakby w środku jej głowy żyła bakteria, która żywi się i powiększa od bezradności. Ale nic nie mogła z tym zrobić. Przynajmniej teraz nie miała na to żadnych widoków. Nie miała już siły myśleć ani wymyślać cokolwiek. Nie było już punktu zaczepienia. Wcześniej był Caspian, teraz nie było nic.
- Kath...-usłyszała znów ściszony głos Damona i musiała przyznać, że aż jej się ciepło zrobiło na dźwięk zdrobnienia jej imienia w ustach Damona.- Chyba mam pomysł.
- Co? Jaki pomysł?
- Gdzie się to wszystko zaczęło? Gdzie radziliśmy sobie z największymi zagadkami? Gdzie jest najwięcej wampirów?- mówił Damon, ale było to niepotrzebne, już po pierwszym zdaniu, Kath wiedziała o co mu chodzi.
***
Kath patrzyła na dobrze znane jej uliczki miasta, które dało początek tej całej długiej historii przeplatającej się przez życie wielu wampirów. Wielu ludzi tu znała, z wielu wysysała krew. Każda nawet najmniejsza uliczka była jej znana, ale to było dwieście lat temu. Teraz wszystko się zmieniło.
Obok niej z wypiętą piersią szedł Damon. Był dumny z siebie, bo sprowadzenie ich tu, było nie lada wyczynem. Najpierw musieli się wymknąć Stefanowi i Rebece, bo ci tylko by ich spowalniali, a następnie dostać się na jakiś samolot i szybko przylecieć tu. Co akurat nie było takie trudne, bo nikt ich nie widział. Ale Damon, jak to Damon i tak był z siebie zabójczo dumny. Cały Damon. Ale przyjechali tu w konkretnym celu. Żeby wydostać się z próżni. Tylko jak mieli to zrobić? Mieli w ogóle jakiś plan? To była smutniejsza część. Nie mieli żadnego planu, ani w ogóle jakiegokolwiek pojęcia o tym, co robią. Po chwili stanęli na środku Laurel Ave, a Damon mocno zaciągnął się miejskim powietrzem, po czym rzekł:
- To teraz zaczynają się schody. Trzeba szukać czegokolwiek, co mogłoby nam pomóc- powiedział, a Kath spojrzała na niego z ukosa.
- A jeśli tu nie ma nic, co może nam pomóc?- zapytała niepewnie Kath, choć wiedziała, że Damon wyznaje zasadę, że to on ma zawsze rację, a nawet jeśli się myli, to i tak ma rację. Spojrzał na nią z tym swoim szelmowskim usmiechem na ustach.
- Słonko, chyba zapomniałaś gdzie jesteśmy, to jest Mystic Falls, tu jest wszytko, co nadprzyrodzone.
- To teraz zaczynają się schody. Trzeba szukać czegokolwiek, co mogłoby nam pomóc- powiedział, a Kath spojrzała na niego z ukosa.
- A jeśli tu nie ma nic, co może nam pomóc?- zapytała niepewnie Kath, choć wiedziała, że Damon wyznaje zasadę, że to on ma zawsze rację, a nawet jeśli się myli, to i tak ma rację. Spojrzał na nią z tym swoim szelmowskim usmiechem na ustach.
- Słonko, chyba zapomniałaś gdzie jesteśmy, to jest Mystic Falls, tu jest wszytko, co nadprzyrodzone.
***
Kath siedziała smętnie przy barze w Mystic Grillu i przyglądała się pracującemu za barem Mattowi. W innym przypadku już dawno wypiłaby pewnie całą butelkę Burbona, ale teraz, kiedy była duszą, takie przyjemności nie były dla niej przeznaczone, więc zamiast topić smutki w alkoholu, czego bardzo teraz pragnęła, topiła je w obserwacji zwykłych ludzi, ze zwykłymi problemami, takimi jak Matt. Usiadła w najdalszym miejscu baru, bo zawsze było niebezpieczeństwo, że ktoś 'w niej' usiądzie, siadając w miejscu, na którym siedziała, więc wolała nie ryzykować.
Plan Damona nie wypalał. Damon, co prawda dalej się nie poddawał i walczył, ale Kath nie miała tyle chęci. Minęło osiem dni, a oni dalej nic nie znaleźli. Szukali wszędzie, w kościele, liceum, klubach, lasach, a nawet w grobowcu wampirów, w którym Kath miała spędzić sto osiemdziesiąt lat. I nic. Kompletnie nic. Katerina od początku nie wierzyła w szalony plan Damona, a teraz była do niego jeszcze bardziej zrażona. Był jak próba złapania dymu. Nie dało się szukać czegoś, czego się nawet nie zna. Nie wiedzieli kompletnie co może im pomóc, a jednak tu przyjechali. Strata czasu, według Kath. Dochodziła jeszcze sprawa Rebeki i Stefana, których zostawili w Rio. Przemyślenia Kath, pozwalały jej jednak twierdzić, że Rebece jej zniknięcie wcale nie przeszkadza. Damon był teraz gdzieś na bagniskach i dalej szukał, usilnie przekonany, że Katherine jest teraz na Moście Wickery i przeszukuje przestrzeń wokół niego. Ale właściwie Kath nie była pewna, czy Damon wierzył w to, że wampirzyca również poszukuje. Przecież znał ją dobrze i mógł wiedzieć, że siedzi teraz w Mystic Grillu.
Dziś w Mystic Grillu odbywał się koncert jakiegoś mało znanego zespołu, dlatego ruch był trochę większy niż zazwyczaj. Muzyka jak dla Katherine była odpowiednia, ale po co to komu, jak ni mogła się napić jak porządny wampir? To straszne. Poza tym jeszcze bardziej rozeźlił ją widok kilku osób, a mianowicie, Elijahy z ożywieniem dyskutującego, z jednym z miejskich czarnych charakterów, co bardzo zdziwiło Kath, bo co szlachetny Elijah robił w takim towarzystwie? Ale również zdziwił ją widok Eleny Gilbert, która przyszła na koncert wraz z Caroline i Kolem (z tego co Katerinie udało się podsłuchać, musiała tolerować Kola, bo od niedawna był z Caroline) i nic sobie nie robiącej z nieobecności jej chłopaka przez kilka tygodni. Ale w duchu się cieszyła, bo to oznaczało, że nie dość, że Mystic Falls jest oblegane dalej przez wampiry, to jeszcze, ku uciesze Katherine, zapanował tu względny spokój, na co wskazywało przebywanie Kola, Elijahy, Eleny i Caroline w jednym pomieszczeniu bez żadnych spięć czy kłótni. I własnie wtedy Katherine zaczęła się zastanawiać nad pewnymi rzeczami. Czy możliwe by względny spokój miedzy wampirami zapanował dzięki ich odejściu? Bo przecież przed pojawieniem się Damona i Stefana w Mystic Falls przez kilkaset lat było tu względnie spokojnie. Odepchnęła od siebie natarczywe myśli i zaczęła wpajać sobie, że to na pewno przez unicestwienie Klausa.
Po chwili zauważyła znajomą mulatkę w drzwiach Mystic Grilla. Bonnie była wyraźnie rozanielona, ale o dziwo kompletnie zignorowała Elenę i tylko przywitała się szybko z Elijahą i od razu podeszła do Matta i zamówiła drinka. Katherina zauważyła, że mulatka cały czas patrzy się w jej stronę.
- Cześć, Katherine- przywitała się.
- Cześć, Bonnie- odpowiedziała jej Kath i dopiero wtedy zrozumiała, co się dzieje. Bonnie się z nią przywitała, czyli ją widziała!- Ty...ty mnie widzisz?- zapytała niepewnie, a mulatka posłała jej zdziwione spojrzenie.
- O co ci chodzi? Oczywiście, że cię widzę!- odpowiedziała, również niepewnie. Kath pomyślała, ze wiedźma pewnie już węszy intrygę.
- Bonnie, posłucha, jesteś moją jedyną nadzieją, ja, Stefan, Damon i Rebeka, padliśmy ofiara jakiegoś zaklęcia i jesteśmy teraz tylko duszami. Nikt oprócz ciebie nas nie widzi, musisz nam pomóc- mówiła szybko Kath nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenie Bonnie.
- No i doigrałaś się! Pewnie za dużo wypiłaś, nawet jak na wampira i teraz pleciesz głupoty- zbagatelizowała ją Bonnie.
- Mówię prawdę, sama sprawdź i spytaj Matta czy mnie widzi- zdenerwowała się Katherina. Ta mała Bennettówna podważała jej zdanie! Bonnie spojrzała przeciągle na blondyna za barem.
- Hej Matt, podejdź no tu- zawołała chłopaka Bonnie, a Matt podszedł pod ladę.- Widzisz Katherine, prawda? Ona tu siedzi?- zapytała wskazując palcem w stronę Kath, a Matt spojrzał na nią jak na wariatkę.
-Bonnie, tu nikt nie siedzi- odpowiedział, a na twarz wiedźmy wpełzło przerażenie.
- Boże, ja oszalałam!- spanikowała.
- Nie przeczę- powiedział od niechcenia Matt i wrócił do swojej roboty za barem.
- Nie oszalałaś, głupia! Chodź za mną, a wszystkiego się dowiesz!- powiedziała Kath i odruchowo próbowała złapać Bonnie za nadgarstek, ale jej dłoń tylko przeszła na wskroś przez nadgarstek Bonnie, co równało się jeszcze większemu przerażeniu mulatki. Katherina żeby nie tracić czasu wskazała gestem ręki by wiedźma szła za nią i szybkim krokiem wyszła z Mystic Grilla i pokierowała się do hotelu, w którym się zatrzymali (oczywiscie bez wiedzy włascieli czy pracowników). W końcu była szczęsliwa. Cos ruszyo się w tej wielkiej machinie! Może się cos udać! Myslała idąc ulicami. Miała tylko nadzieję, że Damon wrócił już z poszukiwań. Dzięki bogu, tak było. Wraz z Bonnie wparowały dopokoju hotelowego, na którego łóżku leżał już na wznak Damon. Gdy usłyszał kroki, momentalnie podniósł głowę.
- Już jestes Kath- powiedział, a po chwili zauważył Bonnie.- O! Wygląda na to, że Bonnie zajęła ten pokój.
- Nie, ona przyszła ze mną- odpowiedziała szybko Kath, łapiąc się pod boczki.
- Co? Jak? Ona przecież...- zaczął, ale nie skończył.
- Damon, ona nas widzi...
---------------------------------------------------------------
Mamy kolejny rozdział, chociaż przyznam, że sporo się z nim spóźniłam, ale to przez to, że bardzo ciężko mi się go pisało. Mam nadzieję, że wybaczycie to opóźnienie :)
Świetny rozdział! Piszesz tak dobrze ;) w dodatku super pomysł z próżnią. Naprwde rewelacja! :)
OdpowiedzUsuńJak znajdziesz chwile zapraszam do mnie
http://drive-my-heart.blogspot.com/
Dziękuję :) Na pewno zajrzę do ciebie:)
OdpowiedzUsuńŚwietne. Jak zwykle kolejny zadziwiający Rozdział. W sumie nie było w nim wiele akcji, ale mimo to spodobało mi się. Damon chyba się za bardzo przymila do Katherine. :) Coraz bardziej podoba mi się ten duet. Poza tym myślałam, że umkniesz w martwym punkcie, nie wiedząc co zrobić, aby wydostać całą czwórkę z próżni. A jednak! Wzięłaś naszą kochaną Bonnie. Uwielbiam ją. :) Życzę weny :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńPukanie do drzwi.
To właśnie przerwało Megan intensywne poszukiwania ostatniej szkockiej w domu. Zgasiła światła, chwyciła psa i rzuciła się za kanapę, nasłuchując.
- Widzę cię przez okno - usłyszała w końcu odkrywczą uwagę Sama.
Powoli odwróciła się do holu wejściowego i dojrzała wlepionego w szybę Sama, a kilka metrów za nim całą trójkę jego przydupasów.
- Wcale mnie nie widzisz - odparła od razu tego żałując. - Won stąd!
- Wybacz, ale jeżeli uważasz, że nie umiem wyważyć z chłopakami drzwi, to się mylisz... Już kilka razy w życiu tego dokonałem - zakpił. - My chcemy tylko porozmawiać - dodał błagalnie.
- Ilu was jest? - spytała jak najmniej łamiącym się głosem.
- Czterech - odparł grzecznie.
- To możecie porozmawiać między sobą - ucięła krótko i na temat. Niestety odpowiedź ta była niewystarczająca, co wnioskowała z kolejnych tortur nad drzwiami. Przeniosła ze strachem wzrok na klamkę i jednym gwałtownym ruchem otworzyła mu. Zawiesiła się niezdarnie o framugę i wypięła się w dogodnej pozie. - Czego..? - wydukała, patrząc mu prosto w oczy z zamiarem wyperswadowania jakichkolwiek poczynionych co do niej planów. Po czym spuściła wzrok na trzech pozostałych pajaców stojących tyłem do nich. Całe te trio podrygiwało zniecierpliwione, jakby dokądś się spieszyli. Przewróciła zniecierpliwiona oczami i oparła ciężar ciała na ramie drzwi.
- Wiesz, zabawna historia... Trudno mi to powiedzieć, ale muszę cię porwać.
->>>>> http://sineserce.blogspot.com
Świetny rozdział :) Masz bardzo ciekawy styl pisania. Piszesz ciekawie i tajemniczo. Od początku zaintrygowała mnie Katherina i Damon- czyżby coś z tego było? :) Tyle pytań nasuwa się po przeczytaniu tego rozdziału...
OdpowiedzUsuńCzekam na next. Mam nadzieję, że notka pojawi się w najbliższym czasie.
Pozdrawiam cieplutko i życzę weny w dalszym pisaniu :)
~ Rose ~
http://hogwart-naszymi-oczami.blogspot.com